niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 24


Nadszedł dzień pogrzebu. Dzisiejsza pogoda idealnie pasowała do okoliczności. Na dworze było mglisto i nieprzyjemnie. Słońce najwyraźniej nie miało ochoty przebić się przez te chmury, albo nie miało jak.
Ruszyłam do łazienki wzięłam prysznic i się pomalowałam tzn.nałożyłam eyeliner, tusz do rzęs i różową szminka do ust. Czegoś mi tu brakowało. No, tak różu do policzków.
Po zrobieniu makijażu rozczesałam moje brązowe loki i użyłam delikatnych perfum.
Postanowiłam, że założę spódniczkę, delikatną bluzkę, rajstopy i marynarkę. Na stopy założyłam balerinki. Oczywiście wszystko było w kolorze czarnym dodatki również.
Berenika na pogrzeb nr 1


Wyszłam na korytarz i zobaczyłam przygotowaną do wyjścia już mamę.
- Też jedziesz? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie cieszysz się? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Możemy już jechać? - dodała.
- Nie. Czekam jeszcze na Dawida.
- Dobrze to ja pójdę jeszcze zadzwonić do pracy.
Mama weszła do swojej sypialni i w tym samym momencie rozległ się dzwonek. Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi. Dawid wyglądał idealnie w garniturze. To było totalnie nie w jego stylu.
Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam.
- Jak wyglądam? - spytał z uśmiechem. - Bo czuję się jakoś dziwnie.
- Wyglądasz świetnie, przystojniaku.
- A ty jak zwykle pięknie. - zaśmiałam się.
- Pójdę po mamę i możemy jechać.
Niedługo potem siedzieliśmy w samochodzie. Nie ukrywam było troszkę... dziwnie. Mama i Dawid czuli się trochę niezręcznie. Każde z nich patrzyło w inną stronę.  Na szczęście podróż nie trwała długo, bo najpierw jechaliśmy do kościoła, był niedaleko.
Kiedy byliśmy na miejscu wysiedliśmy z samochodu i wspólnie weszliśmy do kościoła.
Przyjaciele się z nami przywitali. Sara była strasznie smutna ubrana w czarne spodnie i bluzkę w tym samym kolorze. Na stopach miała czarne obcasy.
Sara na pogrzeb nr 1

Przez cały pogrzeb Aleks rzucał w moją stronę tajemnicze spojrzenia.  W pewnym momencie po prostu chciałam posmakować jego warg, a rękę wpleść w jego włosy. Teraz jednak nie było to możliwe. Starałam się być opanowana. Nie powiem, że było łatwo.
Po pogrzebie ruszyliśmy do domu Sary, gdzie miała być stypa. Wszystko było przygotowane.
Na długim stole stał alkohol i różnego rodzaju jedzenie. Sara do niego podeszła, nalała wina do naczynia i upiła z niego łyk. Naszym rodzicom nigdy to nie przeszkadzało mimo tego, że jesteśmy młodzi i pijemy różnego rodzaju trunki, dopóki nie przynosiliśmy wstydu naszym rodzinom.
- O czym myślisz? - spytał Dawid.
- O wszystkim i o niczym.
- Powiedz co się dzieje, ostatnio jesteś jakaś dziwna.
- Wydaje ci się. - za wszelką cenę chciałam uniknąć tej rozmowy. Miałam od niego odejść,  ale mi się nie udało, bo złapał mnie za rękę i przyciągnął na miejsce z powrotem.
- Dawid, zostaw mnie.
- Dlaczego nie powiesz mi po prostu prawdy?
- Daj mi spokój. - wyciągnęłam rękę z jego uścisku ostatecznie.
Podeszłam do stołu, nalałam sobie wina i je wypiłam czując jak po moim ciele rozlewa się przyjemne ciepło.



- Co się stało?- spytał Aleks podchodząc do mnie.
- Nieważne. Czy nie możecie po prostu dać mi trochę spokoju? - lekko podniosłam głos i ruszyłam w stronę kuchni razem z naczyniem , w którym było wino. Zasiadłam na stołku w stylowej kuchni.
Nie wiem, ile tak siedziałam. Emocje zdążyły w pełni upaść. W pomieszczeniu znalazł się Adam.
- Możemy pogadać? - zapytał.
- Kto cię przysłał Dawid czy Adam?
- Chciałem tylko porozmawiać. - rzucił w moją stronę zdziwione spojrzenie.
- Dobra. O co chodzi?
- O Dawida i Aleksa. Czemu z jednym z nich nie dasz sobie spokój. Okłamujesz ich i samą siebie. - głęboko westchnęłam.
- To nie takie proste. - odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
- Mylisz się to jest bardzo proste. Nie powinnaś lecieć na dwa fronty.- spojrzałam na niego spode łba. - Jestem twoim przyjacielem i mówię to tylko dla twojego dobra. - dodał.
- Może i tak, ale mówisz to co i tak już wiem. - powiedziałam podniesionym głosem.
- To czemu nic z tym nie zrobisz? - On również podniósł głos. - Doskonale wiesz kogo darzysz większym uczuciem i ja też to wiem. Dlaczego nie dasz sobie spokoju z Dawidem? Zdradzając Dawida z Aleksem. Zachowujesz się jak...
- Co? Dziwka?  tego słowa szukałeś. Zajebisty z ciebie przyjaciel.- W jednej chwili zrobiło mi się smutno, a w oczach pojawiły się łzy.
Wybiegłam z domu, kiedy ciecz z moich oczu lała się już strumieniami.. Nawet nie przeszkadzało mi to, że leje i moje ubrania, fryzura i makijaż się zniszczą. Pędziłam wystarczająco długo, by po chwili znaleźć się  w swoim domu. Miałam ochotę się upić i zapomnieć.



Perspektywa Aleksa 
Dlaczego się tak zdenerwowała, przecież ja tyko spytałem o jej samopoczucie? Wbiegła do kuchni, a ja piłem whisky. Nigdy nie chciałem, by się na mnie wściekała. Spojrzałem na Dawida. To on musiał ją zdenerwować, tylko dlaczego teraz rozmawiał z Adamem, który po chwili wszedł do kuchni za Bereniką. Starałem się uspokoić. Było to jednak trudne,bo chodziło o dziewczynę, którą kochałem nad życie. Mógłbym zrezygnować ze wszystkiego byle by z nią być. Cholernie bolało to, że muszę na nią czekać .Podszedłem do Dawida, by dowiedzieć się o czym rozmawiał z Adamem.
- Co chciał on od ciebie? - spytałem faceta, którego strasznie nie lubiłem. Nie wyobrażałem sobie tego, że całuje Berenikę. Najważniejszą dziewczynę w moim życiu.
- Pytał się gdzie jest Berenika. To mu powiedziałem.
W tym momencie wybiegła z kuchni ze łzami w oczach. Doskonale wiedziałem, kiedy chce być sama. Teraz był właśnie ten moment. Dawid chciał za nią pobiec, nie pozwoliłem mu przytrzymując go.
- Zostaw ją. - poradziłem mu.
- Może tobie na niej nie zależy.
- Nie waż się mówić, że mi na niej nie zależy. - odpowiedziałem ze wściekłością.
- Kochasz ją. - Było to raczej stwierdzenie niż pytanie, dlatego nie zaprzeczałem. - Już wszystko jasne. Berenika nie miała odwagi powiedzieć, że nie jestem dla niej ważny. Wiedziałem, że coś się dzieje. Chodziło o to, że kocha ciebie. - Ze wściekłością opuścił dom Sary.
Właśnie powinienem do niej iść. Tylko gdzie ona jest? Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem jej numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty i nic. Wyszedłem na zewnątrz i stwierdziłem, że zobaczę czy jej czasem w domu nie ma. W końcu były to tylko dwie ulicę.
Stanąłem przed drzwiami. Zapukałem. Otworzyła dopiero po chwili trzymając w ręku butelkę czystej. Spojrzałem na jej smutną minę i ją mocno przytuliłem. Dziewczyna mocno mnie objęła.
Wyciągnąłem jej z ręki butelkę i włożyłem z powrotem do barku.
- Cieszę się, że przyszedłeś. - szeroko się do mnie uśmiechnęła. Była taka piękna.
- Powiesz mi co się stało?
- Pokłóciłam się z Adamem i to wszystko.
- Na pewno? - Nie do końca w to wierzyłam.
- Tak.
- Pogadać z nim?
- Nie trzeba. - odpowiedziała szybko, za szybko.
Nie drążyłem więcej tego tematu,  bo weszliśmy na górę do jej pokoju. Usiedliśmy na łóżku i przez następne kilka godzin do późnego wieczora rozmawialiśmy o wszystkim. Byłem szczęśliwy tylko, dlatego, że była blisko.
Położyła się na mojej piersi, a nogę przełożyła przez moje biodra, a ja głaskałem ją po jej brązowych lokach, które spływały kaskadą po jej plecach. Niedługo potem, zaczęła głęboko i miarowo oddychać.


Co oznaczało tylko jedno, że zasnęła. Kiedy spała wyglądała jak anioł. Cieszyło mnie, że w moich ramionach czuję się bezpiecznie. Patrząc na nią byłem najszczęśliwszą osobą na świecie.
Niedługo później także udałem się w krainę snu.



Rozdział dedykowany dla Księżniczki własnej bajki. Serdecznie polecam jej blog
http://pat-czyli-ognistowlosa.blogspot.com/  i z pozdrowieniami dla Misio :*.
Mam nadzieję, że jest tu wystarczająco dużo akcji. ;-)
Słyszeliście o Gossip Girl Acapulco nowy serial na podstawie Gossip Girl. Wiem, że to nie będzie to samo, ale może być ciekawie. Oby to nie była kiepska podróbka. Jeszcze trochę musimy poczekać, bo premiera w 2014. Jak znajdziecie o nim więcej informacji to piszcie.
Następny za 7 komentarzy.
Do zobaczenia ;-)













poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 23

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Na wpół przytomna odebrałam. W słuchawce usłyszałam dobrze znajomy głos mojej przyjaciółki.
- Zaraz u ciebie będę. - odezwała się dziewczyna.
Spojrzałam na zegarek na, którym widniała godzina 7:00. Na tyle na ile mogłam, szybko wstałam z łóżka. Weszłam do łazienki, wzięłam prysznic. rozczesałam moje brązowe loki i zrobiłam makijaż. Z garderoby wyciągnęłam czarną spódniczkę, bordową koszulę i czarne zakolanówki. Ubrałam się i wtedy w domu rozległ się dźwięk dzwonka. Zbiegłam po schodach szybko otwierając drzwi.
Twarz mojej przyjaciółki nie była jak zwykle radosna tylko wręcz przeciwnie smutna.  Ubrana  w sweter w stonowanych kolorach i obcisłe jeansy. Na stopach miała brązowe lity.
Sara na co dzień nr 14

- Hej. - przywitała mnie i mocno przytuliła.
- Chodź.  - zaprowadziłam ją do kuchni. Usiadła na stołku przy blacie, a ja nam obu nalałam wody i się do niej dosiadłam.
- Wszystko ok?- spytałam podając jej naczynie z zawartością. Wzięła łyka i głęboko westchnęła.
- Mama nie daje rady z przygotowywaniem pogrzebu, a ja pokłóciłam się z Adamem.
Zadzwoniłam do niego wczoraj, żeby do mnie przyszedł, a on powiedział, że jest zajęty. Po prostu mnie olał wiedząc w jakiej jestem sytuacji.
- Czemu do mnie nie zadzwoniłaś na pewno bym do ciebie przyszła?
- Byłam tak zdenerwowana po rozmowie z nim, że nie miałam ochoty nikogo widzieć.
- Rozumiem. - Aleks mi wczoraj mówił, że coś nie tak z Sarą i Adamem. - Na pewno to sobie wyjaśnicie. A teraz muszę skończyć się szykować. Daj mi 5 minut. -dodałam.
Wbiegłam na górę książki spakowałam do ciemno-czerwonej torby, na stopy włożyłam czarne szpilki, a na ramiona zarzuciłam czarną elegancką kurteczkę.

Berenika na co dzień nr 17
Wyszłyśmy z mojego domu idąc w stronę szkoły.
- Kiedy będzie pogrzeb? - spytałam
- W czwartek.
- Dziewczyny! - usłyszałyśmy wołanie najprawdopodobniej Adama. Odwróciłam się. Tak, Adama.
- Cześć. - przywitał się z nami. - Sara, możemy porozmawiać? - dziewczyna spojrzała na mnie, a ja delikatnie kiwnęłam głową.
- Zaraz do ciebie dojdziemy,Berenika.
Ruszyłam przed siebie.
Nie długo potem oby dwoje do mnie dołączyli. Szeroko uśmiechnięci. Odetchnęłam z ulgą. Na całe szczęście się pogodzili.
Wkroczyliśmy do szkoły.
Pierwsza lekcja to język polski. Weszliśmy do sali gdzie wszyscy przygotowywali się do lekcji wypakowując książki ze swoich toreb bądź plecaków. Jednej osoby było brak, a mianowicie Aleksa. Nie zastanawiałam się nad tym długo, bo przeszliśmy do lekcji.
- Słuchajcie, mieliśmy przygotować sztukę pt."Romeo i Julia", ale dyrektorka naszej szkoły zażyczyła sobie, aby to była "Królewna śnieżka" , poza tym mamy na to 2 miesiące. Berenika i Aleks zostają w głównych rolach. Potrzebujemy czarownicy, kogoś kto będzie lusterkiem i siedmiu krasnoludków. Ktoś będzie musiał się zając muzyką, scenografią, strojami i makijażem.
Zaczęły się podnosić ręce, dzięki czemu większość rzeczy mieliśmy już ustalonych.
- Jeszcze zostały nam stroje
Podniosłam rękę.
- Ja chcę.
- Poradzisz sobie? Będziesz musiała się nauczyć swojej roli. - Nauczycielka była dość sceptycznie do tego nastawiona.
- Tak. Sara mi pomoże.
- No dobrze. - Na szczęście. Nie chce, żeby ktoś mnie ubierał.
Na korytarzu rozległ się dzwonek. Tak koniec pierwszej lekcji. Jeszcze tylko 7.
Kiedy lekcje dobiegły końca mogliśmy w spokoju udać się do domów.
Po przekroczeniu progu usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu widniało imię: "Dawid".
- Słucham? - odebrałam.
- Hej, jesteś w domu?
- Tak.
- To zaraz po ciebie wpadnę. - Nie wiem czy miałam ochotę się z nim widzieć.
To mówiąc się rozłączył.  Wbiegłam na górę i wypakowałam książki z torby zostawiając w niej to co najważniejsze.  W końcu i tak będę musiała się z nim zobaczyć.
Usłyszałam dzwonek, więc zbiegłam i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się blond przystojniak.
- Hej. - przywitał mnie i cmoknął w policzek.
- Cześć.
- Zabieram cię na spacer.
Weszliśmy do parku śmiejąc się i żywo rozmawiając.
W pewnym momencie podbiegł do mnie śliczny szczeniaczek.


- Cześć malutki. - przywitałam go jednocześnie głaszcząc.  Po chwili usłyszałam kroki.
- Tu jesteś.- usłyszałam głos, który tak dobrze znałam.
- Cześć Berenika... - przywitał się Aleks. -...i Dawid. - dodał już mniej entuzjastycznie.
- Hej. - odpowiedzieliśmy.
- Jak się nazywa? - spytałam nadal głaszcząc szczeniaka.
- Maks.
- Fajnie.
- Będę musiał lecieć. Zdzwonimy się Berenika. Do zobaczenia Dawid. - wziął pieska na ręce i odszedł. Dobrze wiedział, że chciałam wyjaśnień.
- Cześć. - pożegnaliśmy się.
- Chciałabym już wrócić do domu. Jestem trochę zmęczona. - zwróciłam się do Dawida.
- Ok.
Chłopak odprowadził mnie do domu, a ja nawet nie czekając, aż odejdzie wystarczająco daleko.
Zadzwoniłam do Aleksa.
- Czekam na ciebie. - powiedziałam do słuchawki i się rozłączyłam. Weszłam na górę i włączyłam laptopa, Zaglądając na portale plotkarskie.


W domu rozległ się dźwięk dzwonka. Zbiegłam na dół i po raz kolejny otworzyłam dzisiaj drzwi.
- Hej. - to mówiąc cmoknął mnie w policzek.
- Cześć. A teraz mi powiedz, dlaczego nie było cię w szkole i skąd masz tego ślicznego pieska rasy Husky. - zaczęłam rozmowę prowadząc go do mojego pokoju. Usiedliśmy na moim dużym łóżku.
Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Dawno na jego twarzy nie widziałam tak ładnego uśmiechu.
- Mama wróciła do domu, a Ojciec zapisał się do specjalisty. W prezencie dał mi psa. Wszystko jest po staremu no może prawie, bo mam psa.
- To super.
- Dziękuje ci, że byłaś przy mnie, kiedy cię potrzebowałem.
- Dalej, jestem. - Uśmiechnęłam się.
- Jesteś piękna. - przysunął się do mnie i mnie pocałował. W pewnym momencie przerwał.
- Chyba już pójdę.
- Zostawisz mnie? - zrobiło mi się smutno.
- Nie, na długo. Obiecuję. - cudem wymusiłam uśmiech.
- Do zobaczenia jutro w szkole, piękna.- był taki kochany.
- Cześć. - cmoknął mnie w usta i sobie poszedł.
Jeszcze chwilę grzebałam w internecie, po czym przygotowałam się i poszłam spać.



Mam nadzieję, że się podoba.
Jak znajdziecie błędy to poprawiajcie.
Następny za 5 komentarzy. Przypominam o zakładce "Wasze pytania".
Do następnego ;-)



sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 22


- Hej z tej strony Robert. Mam do ciebie sprawę, ale nie na telefon. - był bardzo radosny.
- Cześć, to wpadnij do mnie. Adres wyślę ci smsem.
Ciekawe o co chodzi. A no tak dług. I wszystko stało się jasne.
Sms'a mu wysłałam i oglądając film czekałam.
Dzwonek do drzwi usłyszałam w pod koniec filmu.
Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Ładnie wyglądasz. - usłyszałam na powitanie.
- Dzięki. - szeroko się uśmiechnęłam. - Chodź do mojego pokoju.
Zaprowadziłam go na górę.
- Mów o co chodzi. - spytałam dopiero,  kiedy znaleźliśmy się na górze. - Siadaj- dodałam.
Obydwoje usiedliśmy na łóżku.
- No, słucham. - Chłopak nerwowo przeczesał włosy palcami.
- Chodzi o Weronikę. Mogłabyś ją zapytać czy czasem się jej nie podobam. - odpowiedział
szybko i zrobił proszące oczka al'a kot ze "Shreka".
- Czemu sam się nie zapytasz?
- Nie chce zrobić  z siebie kretyna, jeśli odpowie, że nie. - spojrzałam na niego z ukosa.  W sumie dlaczego nie?
- Ok, ale musisz dać mi jej numer.
- Jasne, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - widać było, że spadł mu ogromny ciężar.
- Chyba wiem. - uśmiechnęłam się.
Podał mi jej numer telefonu, a po chwili wyszedł. W mojej głowie już zaczął powstawać plan działania. Od razu zaczęłam go realizować.
Wybrałam numer do dziewczyny na moim Iphon'ie.
- Halo?- usłyszałam jej dziewczęcy głos w słuchawce.
- Hej, mówi Berenika. Chciałabyś pójść ze mną na zakupy?
- Czemu nie? Zadzwonię jeszcze do Diany. - wyczułam jak się uśmiecha po drugiej stronie.
- To jutro w parku o 13:00.
- Do zobaczenia.
- Pa. - Pożegnałam się.
No i to było na tyle.  Mam nadzieję, że wszystko się uda.






Z łóżka zwlokłam się dopiero o 11, weszłam do łazienki i się ogarnęłam. Następnie ruszyłam do garderoby wybierając jakieś cichy. Mój wybór padł na granatową  bluzkę, szarą spódniczkę, czarne rajstopy do tego czarny płaszcz, wisiorek i buty. Torebka z kolei była granatowa.
Berenika na co dzień nr 15

Spojrzałam do lustra i stwierdziłam, że wyglądam świetnie. Idealnie jak na zakupy.
Do parku poszłam na piechotę, bo wbrew pozorom lubię spacerować.
Już z daleka zauważyłam Dianę i Weronikę.
- Cześć, dziewczyny.
- Hej. - odpowiedziały jednocześnie, a ja się zaśmiałam.
- Boże, jakie piękne buty. - Weronika była pełna podziwu.
- Dzięki, idziemy?
- Jasne. - znowu odpowiedziały jednocześnie.
- Czy wy tak zawsze? - spytałam śmiejąc się.
- Często. - odpowiedziała już tylko Diana chichocząc.
Nieźle się dogadywałyśmy. Tematów do rozmów ciągle nam przybywało. Jedynie ciągle mi się wydawało, że z Weroniką jest coś nie tak. Niby zachowywała się normalnie, ale coś mi nie grało.
Może to tylko wrażenie...
Wchodząc do Galerii Handlowej od razu się skierowałam w kierunku mojego ulubionego sklepu, a mianowicie "Zary". To był dopiero pierwszy sklep, a ja z niego wyszłam z dwiema torbami.
Dziewczyny wcale nie miały ode mnie mniej.  Odwiedziłyśmy jeszcze kilka sklepów i stwierdziłyśmy, że przydałoby się coś zjeść. Wybrałyśmy sushi, które bardzo lubiłam.
- Jak ci się układa z Dawidem? - to pytanie padło z ust Diany.
- Bardzo dobrze, a co z waszymi chłopakami? - na policzkach obu dziewczyn jak na zawołanie pojawiły się rumieńce.
- Nic. - odpowiedziały jednocześnie. Znów.
- Mnie możecie powiedzieć.
Pierwsza złamała się Diana:
- Od pewnego czasu podoba mi się Artur.
- Ten Artur?
- Tak, tylko nie jestem pewna, co by zrobił, gdybym mu o tym powiedziała. Rozumiesz?
- Aha. Wiem jak to sprawdzić. Po prostu do niego zadzwoń i się z nim umów. Teraz. - No proszę, nie tylko pomogę Robertowi i Weronice, ale również Dianie i Arturowi.
- Nie no co ty... - Nie była przekonana,  co do tego.
- Jeśli nie teraz to kiedy?
- Masz rację. Raz się żyję. - stwierdziła. Wyciągnęła telefon, odeszła kawałek i wybrała numer.
- A u ciebie jak, Weronika? - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Zakochałam się... Zakochałam się w Robercie. - Wszystko idzie po mojej myśli.
- Dlaczego mu o tym nie powiedziałaś? Przecież to wszystko zmieni.
- I właśnie tego się boję. - Chyba ją rozumiem.
- Dzwoń do niego. - rozkazałam spokojnie, ale stanowczo. Lubię mówić ludziom, co mają robić
- Ale ja nie wiem, jak zareaguje.
- Za to ja wiem. Dzwoń już.
- No, dobra. Przekonałaś mnie.
Ona odeszła, a Diana wróciła.
- Zgodził się !!! - krzyknęła i się do mnie przytuliła.
- Mówiłam.
- Po prostu cię uwielbiam. - zaśmiałam się.
Po chwili wróciła Weronika z uśmiechem na twarzy, także mnie serdecznie przytuliła. Może myliłam się co do niej. Musiałam być czujna, dlatego wątpliwości nie zniknęły całkowicie.
Wyszłyśmy z Galerii na zewnątrz. Na nasze nieszczęście była ogromna ulewa.

Świetnie.Po prostu cudownie.
- Co teraz? - spytała Diana.
- Widziałyście gdzieś parasolki?
- Tak! - krzyknęła rozradowana, chyba swoją błyskotliwością. - Pójdę kupić. - dodała.
Niedługo potem pojawiła się z parasolkami.
- Dzięki. Daleko mieszkacie? - zapytałam.
- Trochę, ale luz. Zadzwonimy po taksówkę.
- Ok to do zobaczenia.
- Pa. - pożegnały się ze mną.
W strugach deszczu maszerowałam do domu kryjąc się pod parasolem, kiedy poczułam,że ktoś mnie złapał za ramię. Po moim ciele przeszedł dreszcz strachu.
- Hej, Berenika. - Usłyszałam tak dobrze mi znany głos.
- Boże, nie strasz mnie. W ogóle co tutaj robisz? - spytałam uśmiechniętego Aleksa.
- Byłem cię odwiedzić, ale cię nie było.
- Ok. Coś się stało?
- Nie wszystko dobrze. Chciałem cię po prostu zobaczyć. - odpowiedział z dziwną miną. Co najmniej dziwną.
- Nie wierzę. - moje stwierdzenie były w pełni trafne.
- Martwię się o Adama. Myślę, że chodzi o Sarę.
- Nie mogłeś z tym poczekać do jutra.
- Mówiłem chciałem cię zobaczyć.
- Udam, że ci... - przerwał mi gorącym pocałunkiem , a mi zakręciło się w głowie. To było miłe, ale nie w porządku. Co ja robię?
W końcu przestał. Na moje szczęście.
- Mógłbyś przestać to robić? - spytałam, kiedy w końcu odzyskałam świadomość.
- Nie, za bardzo mi się to podoba.
- Świetnie, to chociaż odprowadź mnie do domu.
- Dobra, w ostateczności. - odpowiedział zamyślony. - A jeśli nie?
- To się przekonasz.
- To nie. - Szybko go cmoknęłam w usta i rzuciłam się do ucieczki, ciągle się śmiejąc. Bieganie w takich obcasach nie jest wcale łatwe. Nie robiłam tego zbyt długo, bo po chwili ręce chłopaka wylądowały na moim ciele obejmując mnie od tyłu. Odwróciłam się do niego chichocząc, ale kiedy zobaczyłam jego oczy patrzące tylko na mnie. Zamarłam i opuszkami palców dotknęłam jego policzka. Delikatnie swoimi wargami dotknęłam jego ust, a następnie się do niego przytuliłam. On mnie mocno objął. W końcu czułam, że jestem na swoim miejscu.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. - szepnął mi do ucha. Jakie to słodkie.
- Nic. - zaśmiałam się. - Chodźmy już.
Po drodze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Co chwilę wybuchaliśmy szczerym śmiechem. Strasznie cieszyłam się z tego, że po prostu mam go przy sobie.
Dzisiejszego wieczoru zasnęłam po prostu z uśmiechem na ustach.






Powinniście mnie zabić za to, że tyle czekaliście. Jednak szkoła...
Nauczyciele myślą, że nie mamy co robić, tylko się uczyć.
Za 5 komentarzy następny.
Pamiętać poprawiajcie błędy ;-)